Od czasu fikcyjnych wyborów na Białorusi minęło już 9 miesięcy. Fikcyjnych, bo zarówno Polska, jak i Unia Europejska nie uznają Aleksandra Łukaszenki za prezydenta tej republiki. Powtórzenia wyborów pod obserwacją międzynarodową domagała się także OBWE, jednak niestety bezskutecznie.
Jaki krajobraz polityczny panuje dzisiaj u naszego wschodniego sąsiada?
Zza Bugu docierają do polskiej opinii publicznej kolejne niepokojące informacje. Oto Aleksander Łukaszenka zdecydował się objąć specjalną protekcją wiernych mu funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy od tego tygodnia – wskutek zmian w białoruskim prawie – stali się praktycznie bezkarni.
W telegraficznym skrócie – oznacza to, że funkcjonariusze aparatu represji mogą już legalnie strzelać do biorących udział w manifestacjach obywateli, jak również stosować bez uzasadnienia przemoc wobec opozycjonistów. Funkcjonariusze nie będą już bowiem – w majestacie prawa – odpowiadać za uszczerbki wywołane użyciem siły fizycznej czy nawet broni i innego sprzętu bojowego. Warunki białoruskiej opozycji stały się zatem jeszcze trudniejsze.
W takiej sytuacji nie jest łatwym trwanie w protestach przeciwko wybranemu w fikcyjnych wyborach prezydentowi. Już w lutym bieżącego roku Prezes Fundacji Instytut Prawa Wschodniego im. Gabriela Szerszeniewicza dr Michał Sadłowski – ekspert do spraw obszaru postsowieckiego – zwracał uwagę na to, że białoruskie społeczeństwo powoli przestaje wykazywać aktywność w zwalczaniu reżimu. W takich warunkach trudno się temu dziwić.
Taka sytuacja powinna determinować aktywną postawę Zachodu, który – czy to poprzez systematyczne poszerzanie sankcji gospodarczych, czy też jeszcze bardziej zdecydowane i efektywne wspomaganie bezpośrednio tych, którzy uciekają z Białorusi w obawie przed represjami – winien znaleźć skuteczną drogę do pomocy Białorusinom.