Ugrupowanie pełniącego obowiązki Prezesa Rady Ministrów Republiki Armenii Nikola Paszyniana uzyskało 53,92 procent głosów. To zdecydowany sukces premierowskiej partii Umowa Społeczna. Główna siła opozycyjna byłego prezydenta Armenii – Roberta Koczariana, otrzymała 21,04 procent głosów. Frekwencja wyniosła natomiast 49,4 %. To sukces demokracji na Kaukazie. Nie chodzi przy tym o jednoznaczne poparcie Nikola Paszyniana i legitymizację wszystkich jego działań. W Armenii wygrała demokracja, która – według niektórych analityków i komentatorów – obecnie na Kaukazie znajduje się w odwrocie.
Historia Armenii (ale nie tylko jej, bo dotyczy to również innego państwa leżącego na Kaukazie, jakim jest Gruzja) pełna jest politycznych zawirowań. Od okupacji terenów przez Armię Czerwoną, poprzez okres przynależności do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, aż do dynamicznej historii najnowszej. W takich okolicznościach społeczeństwo często traci wiarę w ustrój demokratyczny, który przecież w tym kraju nie miał kiedy na dobre się rozwinąć. Do głosu zaczęli dochodzić populiści, zaś opozycja podsycała niepokoje społeczne i próbowała – wyprowadzając ludzi na ulice – budować na tym swój kapitał polityczny. Niech o temperaturze sporu w Armenii świadczy wpis generała Arszawira Gdaramiana (stronnika byłego prezydenta Roberta Koczariana), który jeszcze przed publikacją wyników wyborów wzywał do przejęcia władzy siłą.
Po porażce koalicyjnego ugrupowania Armenia, kierowanego przez Roberta Koczariana, zwolennicy byłego prezydenta zażądali dokładnego zbadania domniemywanych przez nich oszustw wyborczych oraz fałszerstw. Zapowiedzieli, że bez tego wyniki wyborów nie zostaną przez nich uznane. Jednakowoż stanowisko zarówno armeńskiej Centralnej Komisji Wyborczej, jak również obserwatorów OBWE wskazują, iż wybory odbyły się zgodnie z prawem.
OBWE zwróciła przy tym uwagę, że podżegające wypowiedzi kontrkandydatów Paszyniana przyczyniają się do postępującej polaryzacji społeczeństwa. Jest to schemat działania na Kaukazie coraz bardziej widoczny – gdy opozycja nie może w demokratycznych wyborach odsunąć rządzących od władzy, próbuje przypiąć im autorytarną łatkę. To strategia krótkowzroczna i pogłębiająca podziały w społeczeństwie. W społeczeństwie, które w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej oraz geopolitycznej powinno ze sobą współpracować.
Dlatego właśnie wynik wyborów w Armenii oceniam jako zwycięstwo demokracji. Nie jestem poplecznikiem premiera Paszyniana i zdaję sobie sprawę z rozczarowań, które sprawił wielu Ormianom. Nie miał jednak łatwej sytuacji wyjściowej. Odziedziczył system skorumpowany, wymagający głębokiej reformy nie tylko na poziomie gospodarczym, ale również kadrowym. Paszynianowi udało się ponownie wygrać wybory i czeka go teraz mnóstwo wyzwań z tym związanych, gdyż Armenia nie znajduje się obecnie w dobrej kondycji. Z perspektywy europejskiej wydaje się, że należy życzyć Paszynianowi powodzenia.
Suwerenna, demokratyczna i sprawna Armenia przyczyni się do zwiększenia stabilizacji w regionie oraz odsunie wszelkie zakusy o wchłonięciu tego państwa (lub części jego terytorium).