Marek Reszuta, ekspert ds. Kaukazu, dyplomata po placówkach w Tbilisi, Erywaniu, Moskwie i Sankt Petersburgu
Do napisania tego przydługiego felietonu zachęcił mnie pewien polski ekspert, uczestnik spotkania o perspektywach członkostwa Gruzji w Unii Europejskiej, zorganizowanego 29 czerwca br. przez Przedstawicielstwo UE w Polsce.
Ekspert ten napisał optymistycznie na Twitterze, że cyt.: „Gruzja też powinna być kandydatem do Unii Europejskiej. Jest dużo do zrobienia, ale w energetyce jest coraz lepiej. Zależność od Rosji maleje, potencjał integracji z Europą rośnie”. Napisałem mu w odpowiedzi, że nie jest prawdą, że ta zależność maleje. Cały czas utrzymuje się na stałym i wysokim poziomie. Ba! Rośnie!
Niestety, ekspert dyskusji nie podjął, więc postaram się Państwu zaprezentować jaka ta zależność jest „mała”.
Nadmienię, że jako były dyplomata pracujący w Gruzji i mający ogromną sympatię do tego kraju i jego mieszkańców, jestem gorącym zwolennikiem przyjęcia Saqartvelo do struktur państw Zachodu.
Ale! Jest to perspektywa moim zdaniem odległa i należy do tematu podchodzić realnie, a nie sentymentalnie. W obecnej sytuacji politycznej i, przede wszystkim gospodarczej, decyzja Komisji Europejskiej byłaby tylko… polityczna. A potem „zaczęłyby się schody”. Bardzo wysokie schody. Z pokonywaniem coraz większych problemów z Rosją. I nie dlatego, że Rosja nie chce stracić kolejnego kraju ze swojej „strefy wpływów”, ale po prostu nie wiedzielibyśmy, co zrobić z w Unii z tą „rosyjską Gruzją”. Moim zdaniem, przy obecnej strukturze gospodarczej i właśnie uzależnienia od Rosji, jest to zadanie na wiele, wiele lat.
Mam nadzieję, że się jednak mylę.
Spójrzmy więc jak uzależniona jest Gruzja od Rosji w sensie gospodarczym. Dane inwestycyjne to stan na 6 kwietnia 2022 r., statystyki handlowa – na koniec 2021 roku, część to okres do połowy 2022 r. W dużej mierze za rok 2022 to szacunki instytutów statystycznych Gruzji. Niestety, najnowszych, pełnych i potwierdzonych jeszcze nie ma.
Zacznijmy również od kilku wyjaśnień dla osób posiadających mniejszą wiedzę o Gruzji.
- jak napisałem w felietonie z 19 czerwca br. „Krótkie spojrzenie na sytuację gospodarczą Gruzji”, jest to Państwo liczące zaledwie 3 688 647 obywateli. Przy czym, z uwagi na dużą emigrację zarobkową, nieznaną liczbą faktycznie mieszkających w Gruzji. Niektórzy moi znajomi eksperci twierdzą, że obecnie na terytorium Gruzji nie przebywa więcej niż 2,6-2,8 mln osób. Reszta na emigracji zarobkowej.
- całkowita powierzchnia tego kraju to 69 700 km² (jeśli odejmiemy okupowane przez Rosję Abchazję i Region Cchinwali – 57 140 km²), czyli tyle co niepełna 2 nasze województwa mazowieckie. Z tym, że w jednym tylko naszym województwie mazowieckim mieszka około 5,5 mln osób. Jest to więc państwo małe. Stąd, wartości np. eksportu/importu dla nas mogą wydawać się małe, dla Gruzji czasami to są rekordy.
- czasami bardzo trudno jest prześledzić powiązania kapitałowe inwestorów zagranicznych, w tym tych pochodzących z Rosji. Często są to obywatele RU pochodzenia gruzińskiego, od pokoleń zamieszkujących Rosję (w tym w ZSRR), z powiązaniami rodzinnymi, personalnymi, politycznymi, biznesowymi z „rdzennymi” Rosjanami i podmiotami rosyjskimi.
- gdy mówimy o inwestycjach „zachodnich”, nasza wiedza o nich czasami kończy się w europejskich rajach podatkowych, ale okazuje się często, że „końcówka” leży w Rosji. Moim zdaniem, po 2008 roku Kreml podjął decyzję o rezygnacji z podboju militarnego Gruzji, na rzecz gospodarczego, stąd różne kierunki napływu tego kapitału do Gruzji, również z kierunków wydawałoby się, zachodnich. Stąd częste wykorzystywanie “zachodu” dla ukrycia rosyjskiej ekspansji
- w tym felietonie ledwie dotknę tematu. Uzależnienie Gruzji od Rosji jest bardzo duże, o wiele większe niż nam się wydaje. Mój felieton to drobny wycinek całości.
Handel
Zacznijmy od gazu ziemnego. 99,4% gazu ziemnego w Gruzji pochodzi z importu. Głównym dostawcą jest Azerbejdżan – w 2021 roku zakupiono z Azerbejdżanu gaz na kwotę 256 mln USD. Ale czy Gruzja zmniejsza swoje uzależnienie od dostaw rosyjskiego gazu? Niestety, wbrew deklaracjom gruzińskiego rządu, nie!
Jeszcze w 2018 roku udział rosyjskiego gazu w całym imporcie Gruzji wynosił zaledwie 2,8% (8 mln USD). Od 2018 roku zaczął rosnąć. I to znacząco: 2019 – 9,5%, 2020 – 12,2%. W 2021 import gazu z Rosji osiągnął rekordową wielkość 23,1% (77 mln USD!). Zdaniem gruzińskich ekspertów, możliwe, że rok 2022 będzie kolejnym rokiem rekordowym w tym zakresie. Uzależnienie Gruzji od gazu z roku na rok wzrasta. Twierdzenie, że „zależność maleje” jest pobożnym życzeniem.
Generalnie, Rosja jest drugim, po Turcji, eksporterem towarów do Gruzji. W 2021 roku import z RU wyniósł 16% i równe 1 mld USD (Turcja – 1,8 mld USD). Eksperci zauważają przy tym, że tempo wzrostu importu z Rosji w 2021 roku było rekordowo wysokie i przekroczyło tempo z roku 2019 o 51 mln USD, czyli z okresu sprzed pandemii. Uzależnienie Gruzji od dostaw z Rosji wzrasta.
Największą pozycją importową w 2021 roku były „paliwa samochodowe” (benzyna, diesel) – wartość importu z Rosji tych towarów wyniosła w ubiegłym roku 135 mln USD i było to 31% wszystkich importowanych paliw! Eksperci z zaniepokojeniem zauważają, że od 4 lat import z Rosji benzyny i diesla rośnie, kosztem dostaw z Azerbejdżanu. Jeśli chodzi o benzynę, to Rosja już jest niekwestionowanym liderem w dostawach tego paliwa do Gruzji, w dieslu już dogania Azerbejdżan. Zdaniem ekspertów, w 2024 roku więcej zostanie sprowadzonego diesla z Rosji, niż z Azerbejdżanu. Chyba, że Gruzja zmieni politykę importową, ale na to się nie zanosi.
Nie tylko paliwa
Trzecia najwyższa pozycja importu unaocznia inne uzależnienie Gruzji od Rosji. Pszenica! Okazuje się, że w 2021 roku Gruzja zaimportowała z Rosji 319 tys. ton ziarna o łącznej wartości 87 mln USD, co stanowiło 94% całej zaimportowanej przez Gruzję pszenicy. Co prawda, w związku ze wzrostem cen w Rosji (z 220 USD/t w 2020 do 260 USD/t w 2021 r.), w stosunki do 2020 r. import zmniejszył się o 30%, ale za to wzrósł import mąki pszennej do wielkości 11,5 mln USD, co stanowiło aż 96% całej mąki pszennej importowanej przez Gruzję. Każda perturbacja w dostawach tych dwóch surowców do Gruzji to automatyczny gwałtowny wzrost cen chleba. A Rosja już w okresie pandemii dwukrotnie pozwalała sobie „sterować” ceną chleba w Gruzji, zawieszając dostawy, ponadto podniosła podatek eksportowy na pszenicę z 60 do 98 USD/t.
Niestety, Gruzja nie ma obecnie żadnej alternatywy dla rosyjskiej pszenicy. Nie kupi jej obecnie ani na Ukrainie, ani w Europie Zachodniej. Przez co najmniej cały okres wojny na Ukrainie, a zapewne i dłużej, uzależnienie od Rosji będzie rosło i Kreml będzie to wykorzystywać politycznie.
Eksport
Trochę o eksporcie gruzińskich towarów do Rosji. Ten również rośnie, co w wymiarze praktycznym, uzależnia gruzińskich przedsiębiorców od rynku rosyjskiego – Gruzini nie szukają w części swojej produkcji innych rynków zbytu zadowalając się już zdobytymi (i rozszerzanymi) rynkiem rosyjskim i państw WNP. Dziesiątki lat wspólnego rynku ZSRR, gruzińska diaspora, więzi rodzinne, polityczne i gospodarcze zrobiły swoje.
I tak na przykład „tradycyjnie” głównym rynkiem zbytu gruzińskiego wina jest Rosja. W 2021 roku wartość eksportu tego towaru wyniosła 131 mln USD (wzrost o 9,4% wobec roku 2020) i stanowiła 55% całości eksportowanego przez Gruzinów wina. Przypomnijmy, że w Gruzji jest to towar „strategiczny” i Rosja już dwukrotnie (2006, 2019) potrafiła wykorzystać to jako instrument nacisku politycznego na Gruzję. Eksperci gruzińscy wprost piszą, że takie uzależnienie się w tym zakresie od rynku rosyjskiego, cyt.: „jest poważnym i realnym wyzwaniem dla gospodarczego i politycznego bezpieczeństwa Gruzji”.
Analogiczna sytuacje jest od 2021 roku w kategorii żelazostopów. Gruzińskie firmy podpisały szereg kontraktów, część z nich to umowy długoterminowe, co doprowadziło do tego, że eksport tych towarów w 2021 roku był pierwszą gruzińską pozycją eksportową do Rosji (36%) o wartości 172 mln USD. Nie łatwo będzie przedsiębiorcom gruzińskim w najbliższych latach zrezygnować, np. z powodów politycznych, z tak intratnych kontaktów. A nie sądzę, że uda im się szybko znaleźć innych odbiorców.
W 2021 roku cały gruziński eksport do Rosji wzrósł aż o 38% i wyniósł 610 mln USD (co stanowi 14,4% całości gruzińskiego eksportu; Rosja, po Chinach i Azerbejdżanie, jest 3-cim rynkiem eksportu gruzińskich towarów). W okresie pandemii, w 2020 roku eksport do Rosji spadł o 11%, jednak w 2021 roku przewyższył okres przedpandemijny, a rok 2021 był rokiem rekordowym – jeszcze nigdy w historii gruzińscy przedsiębiorcy nie wyeksportowali tak dużo towarów do Rosji.
Unia Europejska a Gruzja
A jak na tym tle kształtują się „unijne” aspiracje gruzińskich przedsiębiorców? Weźmy najpierw eksport. Z tym, że przyjrzyjmy się w zakresie importu i eksportu najnowszym danym, już po agresji Rosji na Ukrainę, czyli za miesiące styczeń – maj 2022.
Gruziński eksport do wszystkich państw Unii Europejskiej osiągnął w tym okresie wielkość 16,7%, przy czym tylko do Bułgarii było to prawie równo połowa, czyli 8,3% (i w pierwszej dziesiątce głównych partnerów nie ma już innego państwa z Unii). Na pozostałe 26 państw UE przypada więc w skali globalnej – 8,4% gruzińskiego eksportu. To niewiele. W tym czasie do Państw Wspólnoty Niepodległych Państwa Gruzja wyeksportowała łącznie 37,7%, z czego do Azerbejdżanu 10,6%, a do Rosji 10,0%. Liderem rankingu eksportu są Chiny (17,2%), zaś na czwartej pozycji Turcja (9,2%).
Jak było z importem w ciągu tych pierwszych 5 miesięcy 2022 roku? Niestety, w pierwszych 50% nie ma ani jednego państwa UE. I o ile łączny eksport UE do Gruzji wyniósł 22,3%, to pierwsza piątka kształtuje się następująco: Turcja – 17,2%, Rosja 11,5%, Chiny – 8,7%, Azerbejdżan 6,6%, USA – 6,1%. Porównując, jak przy eksporcie, bloki UE i WNP – UE eksportowało do Gruzji 22,3%, zaś państwa WNP – 28,4%.
Nie oszukujmy się – Gruzja obecnie jest ukierunkowana przede wszystkim na państwa WNP plus Turcję i Chiny. I to Unia Europejska powinna zrobić dużo, otwierając szeroko rynek na gruzińskie towary, aby tę tendencję zmienić. Sami Gruzini sobie z tym nie poradzą.
Inwestycje rosyjskie w Gruzji
Wg stanu na koniec 2020 roku w Gruzji zarejestrowanych było ponad 7 tysięcy firm z kapitałem rosyjskim, których właścicielami są albo rosyjskie osoby prawne albo obywatele Rosji.
W latach 2013-2020 zarejestrowanych zostało 5300 firm, dla porównania w latach 2004-2009 – tylko 381. Rokiem rekordowym był 2018, gdy zarejestrowanych zostało 1201 podmiotów, potem, wraz z rosnąca pandemią zmniejszało się: 2019 – 1078, 2020 – tylko 611. Dane za 2021 jeszcze są nie pełne (nie chodzi tylko o rejestracje, ale również aktywność gospodarczą, podatki itd.), natomiast warto zwrócić uwagę, że po rozpoczęciu wojny na Ukrainie, nastąpiła masowa ucieczka wielu firm z Rosji, zwłaszcza z obszaru IT, więc należy spodziewać się, że wzrost w roku 2022 będzie znaczny.
Eksperci oceniają, że wraz z „odbiciem” roku 2021 i napływem firm IT, obecnie może to być nawet łącznie co najmniej 9 tysięcy podmiotów rosyjskich. Wg jednego z ekspertów tylko w pierwszym kwartale 2022 roku zarejestrowanych zostało o 72% więcej firm niż w analogicznym okresie roku poprzedniego, a tylko w jednym marcu br. – ponad 4,6 tysięcy firm. Eksperci są zgodni – to efekt popandemijnego ożywienia gospodarczego w Gruzji, chęć „odkucia się”. Ale Ile z nich to firmy stricte rosyjskie, na razie nie posiadam danych.
Jako pragmatyk, a jednocześnie sympatyk Gruzji, nie dziwię się, że firmy zagraniczne, w tym rosyjskie, inwestują w Gruzji i rejestrują swoje firmy. Jest to proces szybki. W Gruzji bardzo łatwo można zarejestrować firmę (gorzej z wyrejestrowaniem, tu już jest problem) i od razu prowadzić biznes.
Z tym, że z punktu widzenia naszych, polskich i unijnych interesów i bezpieczeństwa, jest to, no właśnie, niebezpieczne. Przyjęcie Gruzji taką jaka Ona teraz jest, to zagrożenie, że pozwolimy na terytorium UE i Polski działać bez żadnych przeszkód firmom „gruzińskim” założonym przez rosyjski wywiad i wszelkie inne możliwe służby. Czy Unia sobie z tym poradzi?
Piszę to w kontekście włączenia Gruzji, cztery dni temu, 10 lipca, przez Departament Skarbu USA do listy państw, poprzez które, mimo sankcji, są lub mogą być eksportowane do Rosji i na Białoruś zakazane towary. Departament Stanu wydał rekomendację firmom i korporacjom finansowym „aby być czujnym wobec prób ominięcia przez osoby lub podmioty (z tych państw) kontroli eksportu nałożonych w związku z inwazją Rosji na Ukrainę”.
W jakim „towarzystwie” jest ta „proeuropejska” Gruzja? Spójrzmy: Armenia, Brazylia, Chiny, Indie, Izrael, Kazachstan, Kirgizja, Meksyk, Nikaragua, Serbia, Singapur, RPA, Tajwan, Tadżykistan, Turcja, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Uzbekistan.
Same proeuropejskie wartości….
Trochę energetyki
Zacznijmy od najbardziej newralgicznego „systemu nerwowego” każdego Państwa – przesyłu i dystrybucji energii elektrycznej. Okazuje się, że z punktu widzenia bezpieczeństwa sytuacja jest dosyć dziwna. Firma, która zarządza i kontroluje przesyłanie energii elektrycznej w całej Gruzji, ale również do Rosji, Turcji, Armenii i Azerbejdżanu, „United Energy System Sakrusenergo SA”, w połowie należy do Rosji!
„United Energy System Sakrusenergo SA” w 50%należy dogruzińskiej „Partnership Fund SA”, zaś kolejne 50% do rosyjskiej „Federal Grid Company of the United Energy System” (Федеральная сетевая компания Единой энергетической системы; ПАО «ФСК ЕЭС») z siedzibą w Moskwie. Dyrektorem Generalnym spółki jest Gruzin Bachan Suladze, Przewodniczącym Rady Nadzorczej – Rosjanin Aleksiej Molskij, zaś 8-osobowa rada po równo w połowie jest gruzińska, w połowie rosyjska.
Niestety, to wierzchołek góry lodowej uzależnienia systemu energetycznego od Rosjan.
Spójrzmy na przykład na Tbilisi – stolicę Gruzji.
Energię elektryczną w Tbilisi dystrybuuje firma „Telasi SA”.
W 1998 roku 75% akcji tej firmy zostało zakupionych przez amerykańską spółkę „AES Silk Road Holdings BV”, ale już 5 lat później, w roku 2003, 100% akcji amerykańskiej firmy nabyła fińska spółka „RAO Nordic Oy”. A firma ta w całości należy do rosyjskiego koncernu energetycznego „Inter RAO” (zaś pakiet kontrolny w „Inter RAO” należy do „Grupy Kapitałowej Inter RAO” i „Grupy Rosnieft”). Co z pozostałymi 25%? Do roku 2020 udziały te należały do Państwowego Funduszu Inwestycyjnego Gruzji „Partnership Fund”, jednak w sierpniu tegoż to roku udziały zostały wykupione za 10,5 mln USD przez „Best Energy Group” sp. z o.o. należącą do biznesmena Khvicha Makatsaria.
Kilka słów o Makatsaria – to milioner prowadzący biznesy w Gruzji i Rosji, powiązany biznesowo z rosyjskim oligarchą Michaiłem Fridmanem. Makatsaria to postać nie lubiący mediów, blasku fleszów, rozgłosu, przechodzący w aferze „Panam Papers”, właściciel wielu spółek w rajach podatkowych. Od września 2021 roku jest właścicielem jednego z trzech głównych operatorów telefonii komórkowej w Gruzji „Beeline”. Firma ta kontrolowana jest przez gruzińską spółkę „VEON-Gruzja” (oczywiście – Makatsaria), do września ubiegłego roku będąca aktywem „międzynarodowego” (rosyjskiego) holdingu „VEON” (w Rosji spółka ta nadzoruje np. sieć komórkową „Vimpelkom”; kto czytał moje artykuły o kontroli i cenzurze w Rosji – wie, że współpraca operatorów z FSB jest obowiązkowa – linki do artykułów pod tym felietonem). Największym akcjonariuszem „VEON” jest kompania „LetterOne”, która wchodzi w skład „Alfa Group” rosyjskiego oligarchy Michaiła Fridmana (przez amerykański Departament Skarbu USA wpisany na listę sankcyjną z uwagi na bliskie powiązania z Prezydentem RU W. Putinem)
Jednym z głównych partnerów Makatsarii, z którym współrządzi „VEON-Gruzja”, jest rosyjski milioner gruzińskiego pochodzenia Merab Szarangia, który wg gruzińskich dziennikarzy śledczych pojawia się zawsze tam, gdy rzecz idzie o zabezpieczenie rosyjskich interesów w Gruzji. To On miał być człowiekiem, który prowadził tuż po wojnie 2008 roku rozmowy z Prezydentem Saakaszwili w sprawie…. prywatyzacji i sprzedaży Rosji całości gruzińskiej kolei.
Wracając do Makatsaria – według ekspertów „Amnesty InternationaL – Gruzja”, tam gdzie się pojawia ten milioner, możemy mówić również o kontroli danego obszaru zgodnie z interesami Rosji. A Makatsaria kontroluje np. jedynego i wyłącznego operatora sieci gazowej Tbilisi „Tbilisi Energy SA” [i tu zaprezentuję typowy sposób funkcjonowania Khvichy Makatskaria – 100% „Tbilisi Energy SA” należy do spółki „Waltbay LTD” zarejestrowanej na Wyspach Marshalla, którą jakoby kontroluje Holding „Caucasus Business Solution” – przy czym nie wiadomo dokładnie, kto oprócz Makatsarii jest udziałowcem „Waltbay LTD”; podobny schemat funkcjonuje we wszystkich firmach Makatsarii, np. w przypadku firmy „VEON-Gruzja” mamy do czynienia z trzema firmami kontrolującymi tę spółkę, wszystkie trzy są zarejestrowane w rajach podatkowych], zarządza siecią autobusów w Tbilisi „Tbiliski Mikroautobus”, jest wyłącznym operatorem światłowodu wzdłuż torów kolei „Kolejowy Telekom”, ma firmę mająca wyłączne prawo do prowadzenia loterii w Gruzji „Loteria Gruzji” i in. Liczba spółek, w których udziałowcem jest Makatsaria jest bardzo długa; prowadzi on swoje biznesy w obszarze hotelarstwa, branży restauracyjnej, obrotem nieruchomościami, doradztwem finansowym, nowoczesnymi technologiami itd.
Wracając do energetyki i rosyjskiej spółki „Inter RAO”. Ten rosyjski podmiot jest bardzo aktywny na rynku gruzińskim i funkcjonuje albo bezpośrednio, np. w postaci spółek-córek takich jak „Inter RAO Gruzja” (import energii elektrycznej do Gruzji), albo też spółek, w których posiada całość lub większość udziałów (np. „AES Georgia Holdings BV”, „Gardabani Holding BV”, czy wymieniona “Telasi SA” i in.). Poprzez te podmioty kontroluje na przykład jedną z większych w Gruzji elektrownię cieplną „Mtkvari Energy Ltd.”, hydroelektrownie „Khramhesi I” i „Khramhesi II”. Dodatkowo, na mocy podpisanego memorandum z Rządem Gruzji, współzarządza największą elektrownią wodną na Kaukazie – hydroelektrownią Inguri (tu sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż obie strony uznają, że hydroelektrownia należy do Gruzji, ale jest, bez jakiegokolwiek porozumienia, wykorzystywana przez Gruzję i Abchazję, a po stronie abchaskiej jest nie kto inny tylko „INTER RAO”).
Jeśli mówimy o „Mtkvari Energy Ltd.”, to tu po raz kolejny powtarza się spotykany w Gruzji schemat – spółkę kontroluje „Gardabani Holdings BV”, zarejestrowany na Wyspach Dziewiczych. W zarządzie tej spółki są obywatele Rosji, ci sami, którzy zasiadają w Zarządzie w „Telasi SA”, czyli przedstawiciele „INTER RAO”.
Łącznie Gruzja posiada 12 dużych elektrowni , przy czym siedem z nich to elektrownie wodne. Oprócz trzech w/wym. hydroelektrowni kontrolowanych przez „INTER RAO” (w przypadku Inguri możemy mówić o faktycznej, nie finansowej lub zarządczej kontroli), jeszcze trzy są w rękach kapitału rosyjskiego. Są to „Dariali HPP”, „Larsi HPP” i „Shilda HPP” eksploatowane przez spółkę „Energia LLC”. Podmiot ten w 70% należy do obywatela Rosji Mevludi Bliadze, zaś pozostałe 30% do gruzińskiej spółki „Ferii LLC”.
W Gruzji istnieje ponadto 68 małych elektrowni wodnych, obsługujących najbliższe otoczenie, oraz 19 małych (mikro) elektrowni sezonowych. W dużej części z nich występują podmioty zależne, w różnej wielkości, od kapitału rosyjskiego. Np. spółka „Energy Invest” należąca do Rosjan kontroluje hydroelektrownię „Avani HPP”, spółka „Ltd. J.B.J.” – „Algeti HPP”, spółka „Pszawi Hydro” – „Skuri HPP” (w tym przypadku mamy Gruzina z podwójnym obywatelstwem gruzińsko-rosyjskim, co jest zabronione prawem Gruzji; de facto więc elektrownia jest w rękach obywatela Rosji) itd. Niestety, nie ma tutaj miejsca, aby wymieniać wszystko. Ale wdaje się, że rosyjski kapitał celowo wykupuje udziały w podmiotach związanych z energetyką Gruzji.
Trochę ropy naftowej i paliw
Jedną z większych sieci stacji benzynowych w Gruzji jest ta należąca do „Lukoil-Georgia LLC”. Właścicielem 100% akcji tej firmy jest szwajcarska firma JSC „Litasco”, która należy oczywiście do rosyjskiej kompanii „Łukoil”. Firma ta w żaden sposób nie jest niepokojona przez władze, tylko dlatego, że jest rosyjska. Ba! uczestniczy w przetargach państwowych i otrzymuje finansowanie od rządu Gruzji. Tylko w latach 2012-2022 dostała rządowe zamówienia na kwotę ponad 200 mln Lari.
Inną siecią, o której śmiało możemy powiedzieć, że jest rosyjska, jest bardzo popularna i posiadająca setki stacji benzynowych „Gulf-Georgia”. Sieć ta należy do „Petrocas Energy Limited”, właściciela również terminalu naftowego w Poti. Takiego gruzińskiego, naftowego okna na świat. Jak można się domyśleć ze schematów „obowiązujących” w Gruzji, spółka ta zarejestrowana jest w raju podatkowym, na Cyprze. Wg danych, z którymi można się zapoznać w internecie, cały zarząd to Gruzini. Ale w danych tych nie ma, że od roku 2012 aż 49% udziałów należy do rosyjskiego koncernu „Rosnieft”. Zresztą spółka Petrocas nie ukrywa, że ściśle współpracuje z Rosjanami. W ich oficjalnych materiałach możemy przeczytać, że „firma utworzyła nową spółkę logistyczno-handlową z Rosnieft w 2014 roku” w celu współpracy w dostawach rosyjskiego surowca do Turcji i południowej Europy.
Jako ciekawostkę napiszę, że współpraca ta spotkała się z zaniepokojeniem władz Gruzji. Raczej zainteresowaniem wymuszonym przez media. Otóż wg gruzińskiej ustawy „O okupowanych terytoriach”, zagraniczne inwestycje w Abchazji i w Regionie Cchinwali (tzw. „Osetia Południowa”) mogą być realizowane wyłącznie na podstawie ustawodawstwa gruzińskiego i po ewentualnym uzyskaniu odpowiednich koncesji w Tbilisi. „Rosnieft” natomiast, jak to spółka rosyjska, realizowała inwestycje w Abchazji bez jakiejkolwiek zgody władz Gruzji. A za to, wg prawa, powinna ją spotkać w Gruzji sankcje.
Po wyjściu na jaw transakcji, a raczej planów transakcji, trzy ministerstwa – sprawiedliwości, gospodarki i spraw zagranicznych powołały komitet ds. zbadania podstaw prawnych transakcji Petrocas Energy Limited z Rosnieft. Niestety, spółka zarejestrowana jest na Cyprze i brak jest możliwości materialnego potwierdzenia transakcji…
I transakcja ta nie została zarejestrowana w rejestrze publicznym w Gruzji. Tak więc rosyjska firma działa bez żadnych przeszkód w Gruzji i razem z partnerem gruzińskim rozbudowuje dynamicznie sieć stacji benzynowych (pewnie maja ich już około 200) i zwiększa dostawy ropy naftowej i wyrobów petrochemicznych do Gruzji.
Na tym skończę. Jeśli będzie zainteresowanie Czytelników, mogę opisać kolejne branże – wydobywcze, finansowe, telekomunikacyjne, bankowe, hotelarskie, w branży produkcji i handlu wina i owoców i warzyw, turystykę (ogromny wpływ turystów rosyjskich na gospodarkę Gruzji), media.
Wszędzie znajdziemy bardzo duże firmy z kapitałem rosyjskim, które z roku na rok, coraz bardziej „rozpychają się” na rynku gruzińskim, opanowując coraz bardziej gospodarczo Gruzję. Ich wpływ, wbrew pierwszym zdaniom mego felietonu, nie zmniejsza się. Przeciwnie – rośnie. To jest główny powód obiekcji rządu Gruzji, czy wprowadzać sankcje przeciwko Rosji. Nie da się. Rosja w każdej chwili może „wyłączyć” gospodarczo Gruzję.
Jeśli Unia Europejska chce, aby Gruzja stała się jej członkiem, musi przygotować się na to, że do Unii wejdą również firmy rosyjskie. I to te, które podlegają sankcjom.
I na koniec. Rosja umie wykorzystywać Gruzję. I robi to jak tylko chce. W lipcu rosyjscy eksporterzy, powiązani z „Gazprom”, rozpoczną dostawy do Bułgarii gaz skroplony (LPG). W lipcu będzie to 3 tysiące ton gazu dostarczonego z Surgutu do Warny. Przez port w gruzińskim Poti. I wg informacji od moich znajomych ekspertów gruzińskich, Rosjanie sami sobie tak sobie postanowili, doprowadzili do podpisania odpowiednich umów z różnymi pośrednikami, a gdy już wszystko zostało zapięte „na ostatni guzik”, powiadomili o tym łaskawie odpowiednie władze w Gruzji.
Tak. Zależność Gruzji od Rosji “maleje” …
Ale, jak napisałem, na początku, życzę Gruzji dołączenia do związku narodów Zachodu. Tu jest jej miejsce. Zawsze było i jest.